Kolejnego dnia zwiedzanie rozpoczęliśmy od krótkiej przejażdżki tramwajem "Elevador da Gloria". Jest to jeden z zabytkowych żółtych tramwajów, a właściwie kolejka szynowo-linowa, która za 4 EUR wiezie turystów z Praca dos Restauradores do kolejnego punktu widokowego Miradouro de Sao Pedro de Alcantara w dzielnicy Barrio Alto. Trasa kolejki wiedzie stromo pod górę, ale nie jest długa - to jedynie 276 metrów, ale być w Lizbonie i nie jechać jednym z czterech takich XIX wiecznych kolejek - no trzeba było. Jak wspomniałam ten króciutki, kilkuminutowy przejazd kosztuje 4 EUR, ale pojazd traktowany jest jako komunikacja miejska i można wjechać na Lisboa Card.
Miradouro de Sao Pedro de Alcantara usytuowane jest w małym, przyjemnym parku. To kolejny punkt widokowy, z którego rozciągają się cudne pejzaże, w którą stronę się nie spojrzy.
Gdy już obfotografowaliśmy widoki z każdej strony ruszyliśmy na spacer kolorowymi uliczkami górnej dzielnicy.
Kolejnym punktem naszej wycieczki po mieście było Belem. Podróż do tej podmiejskiej dzielnicy zajęła nam ponad godzinę. Chcieliśmy zacząć od jednego z symboli miasta słynnej Torre de Belem. Ta kamienna konstrukcja wzniesiona w pierwszej połowie XVI wieku jest uważana za najpiękniejszą konstrukcję militarną w Portugalii. W najniższej części konstrukcji znajdowała się niegdyś więzienie, w którym przetrzymywano m.in gen Józefa Bema. Obiekt, jak wiele w Lizbonie, wpisany jest na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO, jednak podziwialiśmy go tylko z zewnątrz, ponieważ był - co widać na zdjęciach - w remoncie i na ten czas został zamknięty dla zwiedzających :(
Promenadą spod wieży ruszyliśmy w stronę kolejnego symbolu Lizbony - Padrao dos Descobrimentos (Pomnik Odkrywców). Jest to 52 metrowa betonowa budowla przypominające dziób olbrzymiego żaglowca, na którym zebrał się tłum wyruszający na podbój nowych światów, wśród nich można wypatrzeć Vasco da Gama czy Ferdynanda Magellana.
Zostawiając za plecami Tag i przejściu na drugą stronę ruchliwej Avenida da India trafiliśmy do zadbanych ogrodów Jardim da Praca do Imperrio, za którymi znajduje się słynny lizboński zabytek Mosteiro dos Jeronimos, czyli klasztor Hieronimów. To wielki kompleks klasztorny z I połowy XVI wieku, który uważany jest za kwintesencję stylu manuelińskiego.
I pewnie zwiedzilibyśmy ten przybytek kultury, gdyby nie odstraszyła nas gigantyczna kolejka - czas oczekiwania na wejście ponad 2 godziny,
To właśnie z Belem łączy się historia tego słynnego portugalskiego przysmaku. To właśnie w Klasztorze Hieronimów w XVIII wieku zaczęto wypiekać babeczki, które zyskały miano narodowej potrawy Portugalii. Kiedy rozwiązano zakony klasztorne produkcja przeniosła się kawałek dalej, na tej samej ulicy. Miejsce to nazywa się Antiga Confeitaria de Belém lub po prostu po prostu Pastéis de Belém, desery produkowane są tu nieprzerwanie od 1837 roku do tej pory. Jednak żeby wejść do kawiarni, zjeść ciastko i napić się kawy też trzeba odstać swoje w kolejce, na szczęście jest oddzielne wejście, gdzie można kupić Pastel na wynos i jest to opcja zdecydowanie szybsza. Jedno Pastel de Belem kosztuje 1,50 EUR, ale warto bo jest bardzo smaczne.
Podczas naszego pobytu w Portugalii po Pastel de Nata sięgaliśmy wiele razy, to ciastko z Belem było jednym z lepszych. Według mnie jak się jest w Belem warto skusić się na Pastel według najstarszej oryginalnej receptury.
Skoro nie udało nam się zwiedzić ani wieży ani klasztoru postanowiliśmy chociaż udać się do znajdującego się również w Belem ogrodu botanicznego Jardin Agricola Tropical. Jest to miejsce bardzo spokojne, dociera do niego niewielu turystów, a można spokojnie odpocząć od portugalskich upałów.
W drodze powrotnej wysiedliśmy z tramwaju przy - wydawałoby się - typowym Mercado: targu owocowo-warzywno-kwiatowym. Jednak ten targ nie był taki typowy: w środku w jednej z hal na naprawdę dużej powierzchni znajdował się Time Out Market - olbrzymia jadalnia z różnymi stoiskami, można wybrać i kupić to na co się ma ochotę. W tym właśnie miejscu jedliśmy najlepszego dorsza z całego naszego pobytu.
A na koniec zostawiliśmy sobie przejażdżkę tramwajem linii 28.
Linia tramwaju 28, który jest symbolem Lizbony, została zainaugurowana już w
roku 1914, a jej długość to ponad 7 km. Łączy ona plac Martim Moniz w
centrum miasta z dzielnicą Prazeres.
Jest to bardzo fajny środek transportu, do przemierzania wąskich, krętych uliczek najstarszych części miasta. Czasami jest tak wąski, że jak wystawi się rękę za okno można dotknąć kamienic przy drodze. Wagoniki są wykonane z drewna, w każdym znajduje się 28 miejsc siedzących i 38 stojących, choć wydaje się, ze czasami ludzi w tramwaju jest znacznie więcej.
Jednorazowy przejazd kosztuje 3,20 EUR, ale można nie podróżować w ramach Lisboa Card.
Przejażdżka tramwajem jest bardzo przyjemna, warto poczuć ten klimat i sprawdzić samemu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz