W sumie to Szwecja mnie nie zaskoczyła.
Spodziewałam się efektu "wow" i tak właśnie było. Spodziewałam się kolorowych domków, magicznych zatoczek, zapierających dech widoków i obcowania z naturą. Spodziewałam się spokoju, ciszy, ładu, porządku. I wszystkiego tego co wymieniłam miałam pod dostatkiem. Szwecja spodobała mi się się tak bardzo jak się tego spodziewałam, jak znałam ją z opowiadań, zdjęć, książek i pocztówek.
Owszem, zaskakiwała mnie również, np. pogoda - większość naszego pobytu było ciepło, wręcz gorąco, nawet jak padał deszcz, to temperatura oscylowała w okolicach 20 stopni. Zaskoczyło mnie, że Szwedzi szybko jeżdżą i nie uważają na przejściach na pieszych, choć słyszałam opowieści, że są bardzo przepisowi i jak ktoś przekracza prędkość to potrafią zadzwonić na policję. A tam - jechaliśmy z przepisową prędkością (120 km/h/) i dosłownie wszyscy nas wyprzedzali !
Najbardziej jednak zaskoczyło mnie, że w ostatnim tygodniu sierpnia, przy pięknej pogodzie nadmorskie miejscowości były jak wymarłe. Piękne miejsca i nikogo, puste plaże, puste kąpieliska, pozamykane lokale i knajpki, a nawet większość atrakcji np. focze safari.
W Szwecji spędzaliśmy czas w regionie Västra Götaland, na Archipelagu Göteborskim. Jest to region położony na zachodnim wybrzeżu Szwecji, a jego stolicą jest Göteborg.
Do Szwecji pojechaliśmy swoim samochodem, a właściwie popłynęliśmy promem ze Świnoujścia do Ystad. Płynęliśmy w nocy, mieliśmy czteroosobową kajutę, więc spokojnie się przespaliśmy. Koszt promu: kajuta 4-osobowa + samochód w dwie strony ok. 2.100 zł, czyli ok. 525 zł za osobę w dwie strony.
Z Ystad do Fiskebäckskil jest ok. 430 km, a to właśnie tam, a ściślej w Östersidan mieliśmy wynajęty dom. Wynajmowaliśmy przez firmę Novasol, co polecam, bo mają fajne oferty w dobrych cenach. Za nasz domek: w pełni wyposażona kuchnia, łazienka, dwie sypialnie, salon z kominkiem i jadania na werandzie zapłaciliśmy 2.650 zł za tydzień.
A lokalizacja domku powaliła mnie już w pierwszym dniu. Domek na skałce, w widokiem na morze - bajka.
Do tego, mimo, że wokół pełno podobnych domków, wszystko puste, nikogo.
A co robiliśmy w Szwecji ? Zwiedzaliśmy malownicze miejscowości,
chodziliśmy po lasach i skałkach,
dziwiliśmy się ilości i wielkości grzybów w lasach,
kąpaliśmy się w Morzu Północnym,
w Göteborgu jedliśmy największe kanelbulle, byliśmy w Królewskim Wąwozie w Fjällbace, podziwialiśmy petroglify w Tanum, pływaliśmy promami, karmiliśmy łosie w rezerwacie,
gotowaliśmy zupę rybną
i zajadaliśmy się lodami z lukrecji.
A czasem nawet odpoczywaliśmy ;)
cdn...
Informacyjnie
Ten blog powstał przede wszystkim po to, żeby spisać swoje wspomnienia z podróży, bo pamięć jest ulotna. Od wielu lat staram się tworzyć notatki z każdego wyjazdu i jestem zdziwiona jak wiele szczegółów się zaciera.
Jeśli przy okazji ktoś może znaleźć coś dla siebie - podpowiedzi, rady, pomysły na podróż - będzie mi bardzo miło.
Wszystkie zdjęcia zamieszczone na blogu są zrobione przeze mnie lub przez mojego Męża, jeśli korzystam ze zdjęć z netu będzie o tym stosowna informacja.
Zapraszam do czytania
Jeśli przy okazji ktoś może znaleźć coś dla siebie - podpowiedzi, rady, pomysły na podróż - będzie mi bardzo miło.
Wszystkie zdjęcia zamieszczone na blogu są zrobione przeze mnie lub przez mojego Męża, jeśli korzystam ze zdjęć z netu będzie o tym stosowna informacja.
Zapraszam do czytania
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Oooo a może Szwedzi mają wakacje w innym terminie i dlatego te puste kąpieliska i plaże ?? może u nich sierpień jest już poza sezonem ??
OdpowiedzUsuńGeneralnie to sezon u nich trwa od 15.06 do 15.08, ale to grzech nie korzystać z takiej pogody i takich miejsc ;)
Usuńto faktycznie ciekawe :)
UsuńWhy, why, why??? Dlaczego nie zabraliście mnie ze sobą?! ;) Ale pięknie! Domek skromny, ale jednocześnie w miarę nowoczesny :) I taki szwedzki - bez zbędnego plastiku, bez pstrokacizny.
OdpowiedzUsuńDobrze wiedzieć, że końcówka sierpnia to zmniejszony ruch turystyczny, dla mnie to zdecydowanie duży plus. A Wy jak na to się zapatrywaliście? Odpowiadało Wam, czy liczyliście na przykład na większą interakcję z lokalsami? :) Co wolisz: prom czy samolot?
Nie lubię lukrecji, tzn. ani herbaty ani cukierków, bo w takiej postaci miałam z nią do czynienia, nie wiem zatem, czy lody trafiłyby w mój gust. Na pewno nie byłyby moim pierwszym wyborem.
Było wprost idealnie. Jak wiesz, ja też tłumów nie lubię, ale czasem choć jedna knajpka czynna by się przydała ;) Dużo i tak chodziliśmy po lasach i bezdrożach :)
UsuńSamolot czy prom ? Chyba jednak samolot, bo to spora oszczędność czasu - w Wrocławia do Świnoujścia autostradą średnia przyjemność. A koszty promu i własny samochód, a koszty samolotu i wypożyczony samochód podobne. A że wcześniej nie nocowaliśmy na promie, to dla odmiany postanowiliśmy promem ;) Źle zrobiliśmy, ze nie wzięliśmy ze sobą rowerów, myśleliśmy, że tam wypożyczymy, ale ... było po sezonie ;)
Jak Ci cukierki z lukrecji nie smakowały, to lody pewnie też nie ;)
To fakt, wiem, co masz na myśli, bo byłam kiedyś w takiej fajnej irlandzkiej mieścince, gdzie nie było tłumów, ale jednocześnie nie szło nic zjeść na mieście, bo wszystko zamknięte [oprócz jednego lokalu z chińską kuchnią - nie dla mnie - i fast-foodu].
UsuńPrawda, samolot znacznie szybszy, ale też ma swoje minusy. Najlepiej mieszkać blisko promu ;) Jechałam kiedyś przez całą Polskę z południa na północ i wiem, ile to czasu zabiera, oraz jak męczy.
Niby te drogi teraz coraz lepsze S3 jedzie się super i dość szybko, ale to zawsze ok. 500 km.
Usuń