W połowie września wybraliśmy się w Bieszczady. Był to dla nas pierwszy raz, ale myślę, że nie ostatni. Góry uwielbiam od zawsze, w sumie wychowywałam się w Karkonoszach, jestem jakby góralką z urodzenia, więc nie powinno mnie to dziwić.
Pierwszym miejscem w Bieszczadach, gdzie się zatrzymaliśmy (zresztą na obiad) był Cisna. To niewielka wieś, która należała kiedyś do ojca Aleksandra Fredry. To niewielka miejscowość, nie tylko z tego jest znana, pojawia się w wielu miejscach na kartach historii zarówno z okresu pierwszej jak i drugiej wojny światowej, i później podczas walk z UPA.
Cisna znana jest też z piosenki, którą w 1978 nagrała Krystyna Prońko "Deszcz w Cisnej"
Miejsce, które chcieliśmy tu zobaczyć podpowiedzieli nam znajomi - "Siekierezada" - to wyjątkowa restauracja. Nie wiem jak ją opisać najlepiej chyba oddadzą to zdjęcia z jej wnętrza:
Warto zobaczyć to miejsce, bo klimat jest niesamowity.
Z Cisnej pojechaliśmy prosto do Olchowca, gdzie mieliśmy miejscówkę z widokiem na Solinę.
Olchowiec to niewielka osada na samym południu Jeziora Solińskiego. Nie wiem ile tam jest stałych mieszkańców i czy w ogóle jacyś są, jest to miejsce typowo turystyczne, domki letniskowe, domy na wynajem, pensjonaty, hotele. My zatrzymaliśmy się w Ostoi Spokoju, miejscu z cudownych widokiem.
Sam Olchowiec jest takim miejscem, gdzie można wypocząć, po sezonie odciąć się od wszystkiego, ale nawet w sezonie poza możliwościami korzystania z jeziora i uprawiana sportów wodnych lub plażowania nie ma zbyt wielu atrakcji. Jedyna jaką zlokalizowaliśmy, a obeszliśmy całą miejscowość, to Park Ochrony Bieszczadzkiej Fauny. To miejsce, które jest azylem dla zwierząt niemających szans na samodzielne życie na wolności. Miejsce wkomponowane jest w las, więc stwarza warunki zbliżone do naturalnych. Nie ma tu zbyt wielu podopiecznych, jeden żbik, kilka puchaczy i innych ptaków. Teren jest spory i wydaje się dziki, więc pewnie w miarę upływu lat mieszkańców parku przybędzie.
Kolejnego dnia po śniadaniu udaliśmy się na przystań, wypożyczyliśmy łódkę i wypłynęliśmy na wody Soliny.
Jezioro Solińskie nie jest naturalnym jeziorem, to zbudowany w latach 60-tych zbiornik retencyjny, który obecnie ma największą pojemność we wszystkich jakie istnieją w Polsce. Na zbiorniku, na wysokości wsi Solina, znajduje się zapora o długości 664 m i wysokości prawie 82 m, co czynią ją najwyższą zaporą w Polsce. Poniżej zapory wybudowana została elektrownia wodna.
Na jeziorze, w kilku miejscach, przede wszystkim w miejscowości Polańczyk znajdują się przystanie, gdzie można wypożyczyć sprzęt pływający. W sezonie na jeziorze bywa ponoć ciasno, ale podczas naszego pobytu na wodzie pływało tylko kilka jednostek. Pogoda była bardzo ładna, więc wycieczka nam się udała.
Dopłynęliśmy do samej zapory i wróciliśmy do Olchowca, na naszą przystań. A że było jeszcze wcześnie, to wybraliśmy się na wycieczkę na tamę w Solinie. Oczywiście musieliśmy podjechać tam samochodem, bo to 30 km w jedną stronę.
cdn...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz