Informacyjnie

Ten blog powstał przede wszystkim po to, żeby spisać swoje wspomnienia z podróży, bo pamięć jest ulotna. Od wielu lat staram się tworzyć notatki z każdego wyjazdu i jestem zdziwiona jak wiele szczegółów się zaciera.
Jeśli przy okazji ktoś może znaleźć coś dla siebie - podpowiedzi, rady, pomysły na podróż - będzie mi bardzo miło.
Wszystkie zdjęcia zamieszczone na blogu są zrobione przeze mnie lub przez mojego Męża, jeśli korzystam ze zdjęć z netu będzie o tym stosowna informacja.
Zapraszam do czytania

wtorek, 17 grudnia 2024

Wrześniwe Bieszczady cz. 2 - Tam gdzie zatrzymał się czas

Kolejnym miejscem naszej podroży były Ustrzyki Górne. To jest miejsce, gdzie zatrzymał się czas - myślę, że w latach 90-tych. 
Zamieszkaliśmy w hotelu PTTK, który doskonale to obrazował. Cieszyłam się jak dziecko pobytem tam, wszystko dookoła przyprawiało uśmiech na mojej twarzy. I stare meble w pokoju, i klimatyczna recepcja, teren przy budynku, i maliny prosto z krzaka, restauracja z pysznym i niedrogim jedzeniem, nawet odrapane ściany korytarzy. 














Ustrzyki Górne to również fantastyczne miejsce na wyjście w góry - nie trzeba nigdzie dojeżdżać, po prostu wybiera się szlak i się idzie :) A przy okazji można zaoszczędzić na parkingach, których ceny wywindowane są niebotycznie 30-40 zł za parking!
Pierwszego dnia, w drodze znad Soliny zatrzymaliśmy się na takim (40 zł), żeby ruszyć na szlak na Połoninę Wetlińską i Osadzki Wierch.
W kolejne dni samochód zostawał na parkingu przy hotelu. A my zdobyliśmy Tarnicę, Małą Rawkę i Wielką Rawkę, byliśmy na Połoninie Caryńskiej i na wielu różnych ciekawych górskich ścieżkach.









To co najbardziej mnie zaskoczyło w Bieszczadach to ilość turystów. Po prostu momentami trzeba było iść w kolejkach i pod górkę i z górki i wszędzie były tłum, a wszystkie te parkingi, o których wcześniej pisałam były szczelnie zapełnione. W sklepach w Ustrzykach, we wszystkich barach i restauracjach. Nawet w naszej hotelowej jednego dnia 3 razy robiliśmy podejście na kolację, bo wszystkie stoliki były zajęte.



Ostatniego dnia, gdy już wymeldowaliśmy się z hotelu, wybraliśmy się jeszcze dalej na wschód, najpierw do Pokazowej Zagrody Żubrów w Stuposianach, na torfowiska w Tarnawie,a a potem jeszcze dalej, aż skończyła nam się droga. Na taki zupełny koniec Polski.






W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się jeszcze na jeden cały dzień w Zatorze, gdzie wreszcie mogliśmy do woli pojeździć na wszystkich kolejkach, jakie tylko nam przyszły do głowy.



To był bardzo dobry wyjazd. Mimo tłumu turystów odpoczęłam za wszystkie czasy, wyczyściłam głowę i odetchnęłam pełną piersią. I chyba zrozumiałam fenomen Bieszczad...

Na pewno wrócę tam nie raz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz